37 odp. Strona 2 z 2 Odsłon wątku: 7743 23 kwietnia 2010 14:45 | ID: 197609 Czasami zdarza się tak, że z okazji urodzin, imienin czy na święta dostajemy od naszych bliskich nie prezent ale pieniądze. Niby też prezent ale nie do końca. Lubicie takie rozwiązania? Ja nie bardzo - bo zazwyczaj taka dodatkowa gotówka po prostu rozchodzi mi się na drobne i nic z tego nie mam. A prezent nawet niekoniecznie wymarzony zostałby na pamiątkę. Oczywiście dawanie pieniędzy na okazje typu ślub, komunie czy chrzty to zupełnie inna bajka... 21 Melisa Zarejestrowany: 07-08-2010 22:41. Posty: 8231 16 kwietnia 2011 17:20 | ID: 492557 Mama Julki (2011-04-16 17:18:59) Nie dostawać pieniedzy, gdyz nigdy nic sobie za nie nie kupuje tylko dorzucam do wspólnej kasy. Zdecydowanie wole prezenty. To trzeba zaraz po dostaniu leciec do sklepu ;) 22 Anusia12346 Poziom: Starszak Zarejestrowany: 03-11-2010 20:55. Posty: 4645 16 kwietnia 2011 17:31 | ID: 492570 zalezy od kogo i kiedy. pod choinkę zawsze prezenty ale jeśli jedziemy na ukrainska wigilie do babci meza Ona zawsze daje pieniadze i dobrze bo Ona napewno nic dobrego by nie kupiła:P i babcia zawsze na wszystko daje kase w mojej rodzinie zawsze prezenty. i bardziej cieszą 23 czerwona panienka Poziom: Maluch Zarejestrowany: 31-01-2010 10:26. Posty: 21500 16 kwietnia 2011 17:44 | ID: 492587 Bardzo lubię! Zawsze wydaje je na to co mi potrzeba, a z prezentami rzadko kto trafi ;) 24 asiawojtekkarolcia Poziom: Przedszkolak Zarejestrowany: 08-11-2010 23:11. Posty: 16694 16 kwietnia 2011 18:25 | ID: 492611 16 kwietnia 2011 19:56 | ID: 492698 Zależy od kogo. Czasami wolę pieniądze, jak zbieram na coś większego. Ale prezenty niespodzianki też uwielbiam, szczególnie od mojego męża. 26 anetaab Poziom: Starszak Zarejestrowany: 20-02-2011 20:09. Posty: 13427 16 kwietnia 2011 20:02 | ID: 492703 U mnie tez chyba to zalezy od jak sama zarabiałam i dostałam od rodziców pieniądze pod choinkę to strasznie mi było smutno. Od tamtego czasu wiedzą że wole od nich dostać prezencik. Wyrosłam już z tego okresu kiedy pieniądze cieszyły bardziej - bo i takowy był. 17 kwietnia 2011 05:19 | ID: 492952 Mama Julki (2011-04-16 17:18:59) Nie dostawać pieniedzy, gdyz nigdy nic sobie za nie nie kupuje tylko dorzucam do wspólnej kasy. Zdecydowanie wole prezenty. Mam dokładnie tak samo... Dlatego własnie wole prezenty... Dawanie pieniedzy, to czasem pojscie na łatwizne, albo awaryjne wyjscie z sytuacji.. A ja wole, jak ktos sie wysili troszke, bo to znaczy, ze mu zalezy... :) 28 sysia12 Poziom: Maluch Zarejestrowany: 10-05-2010 14:32. Posty: 4439 17 kwietnia 2011 16:41 | ID: 493243 29 marthakd Poziom: Przedszkolak Zarejestrowany: 06-01-2011 20:24. Posty: 3878 17 kwietnia 2011 16:52 | ID: 493247 TAK bo mogę sobie za nie kupić to czego na prawdę potrzebuję i co mi się podoba---- dokładnie tak jak w tej opcji:) ale jak dostaje jakiśinny prezent też sie ciesze:) 17 kwietnia 2011 18:49 | ID: 493309 czerwona panienka (2011-04-16 17:44:45)Bardzo lubię! Zawsze wydaje je na to co mi potrzeba, a z prezentami rzadko kto trafi ;) Ja mam tak samo, choć czasami zdarzało mi sie robić za część jakieś podstawowe zakupu;( 31 JoAnna795 Poziom: Maluch Zarejestrowany: 27-12-2010 15:16. Posty: 549 17 kwietnia 2011 21:26 | ID: 493487 Ja szczerze mówiąc wolę pieniądze, mogę wtedy sama zadecydowac co mi się podoba i co mi jest potrzebne. 32 czerwona panienka Poziom: Maluch Zarejestrowany: 31-01-2010 10:26. Posty: 21500 17 kwietnia 2011 21:28 | ID: 493493 Dostałam dziś pierwsze pieniądze urodzinowe odkładam je do skarbonki na wakacje ;) 17 kwietnia 2011 21:50 | ID: 493511 Bardziej wolę prezenty. Ale od teściowej wolę kasę, bo ona zawsze kupuje coś co nie jest w moim guście. Ale jak byłam nastolatką to zdecydowanie wolałam kasę. 17 kwietnia 2011 21:54 | ID: 493521 a jak pewnie ,ze lubie :) 35 aniusia03 Poziom: Przedszkolak Zarejestrowany: 12-02-2011 21:10. Posty: 3358 17 kwietnia 2011 21:59 | ID: 493530 17 kwietnia 2011 22:48 | ID: 493569 hmm... zależy od kogo. zwykle muszę i tak informować, co chciałabym dostać jeśli wiem, że ktoś z rodziny kompletnie nie trafi w mój gust, wolę pieniądze. ale nie wyobrażam sobie dostać pieniędzy od znajomych na urodziny czy podobną okazję 37 magdalena123 Zarejestrowany: 23-05-2012 23:00. Posty: 228 2 czerwca 2012 16:25 | ID: 790262 Nie podoba mi się taki pomysł-pieniądze zamiast prezentu. :/
Przygotowaliśmy więc kilka alternatyw, które sprawdzą się wyśmienicie, co nie oznacza, że ten sposób pakowania pieniędzy w uzasadnionych przypadkach się nie sprawdzi. Wręcz pieniądze w portfelu lub książce z odręczną dedykacją, jeśli pieniądze traktujesz tylko jako dodatek do prezentu. Mówią, że szczęścia nie dają. A jednak, każdy wolałby przekonać się o tym na własnej skórze. Pieniądze - bo o nich mowa - w dużej mierze decydują o tym, jak wygląda nasze życie. Dlatego, gdy nam się śnią - po przebudzeniu chcemy wiedzieć, co konkretnie oznaczały. A w tym pomaga nam dobry sennik. Dostać pieniądze - znaczenie snu Któż nie lubi dostawać pieniędzy. Czy to za dobrze wykonaną pracę, czy po prostu w prezencie. W realu dają nam wielką radość. Pozwalają nam realizować nasze plany, układać kolejne dni życia. Ogólnie rzecz biorąc, są powodem do zadowolenia. A jeśli śni nam się, że je dostajemy? Czy taka senna wizja też może być dla nas powodem do radości? Czy może jest odwrotnie? Jak sennik to interpretuje? Czy dostać pieniądze we śnie to zapowiedź pozytywnych zmian na jawie? No właśnie, niekoniecznie. Najczęściej pojawiającą się interpretacją jest ta, mówiąca o zapowiedzi poniesienia dużych kosztów. Kosztów, na które absolutnie nie jesteśmy przygotowani. Dlatego też, gdy mamy taki sen, powinniśmy szczególnie uważać. A jeśli pieniądze są fałszywe? Wtedy też musimy zachować szczególną ostrożność. Dostać fałszywe pieniądze we śnie, to ponieść znaczne straty finansowe. Dlatego też, jeśli planujesz właśnie jakieś inwestycje, lub zastanawiasz się nad poważnym zakupem - wstrzymaj się z decyzją. Bardzo często otrzymanie pieniędzy we śnie jest też zapowiedzią narodzin dziecka. Być może w Twojej rodzinie już wkrótce na świat przyjdzie nowy jej członek. A może będzie to Twoje dziecko? Jeśli jest taka możliwość, ale na ten temat nic jeszcze nie wiesz, koniecznie zrób test ciążowy. Pieniądze jako życiowa energia. Jeśli chodzi o interpretację pieniędzy w kontekście symboliki czasu i witalności, tutaj możemy znaleźć bardziej optymistyczne wyjaśnienia. W odróżnieniu od czysto materialnego tłumaczenia snu, symbolika duchowości tłumaczona jest w sposób bardzo prosty. Jeśli więc we śnie przytrafiło nam się dostać pieniądze, to w rzeczywistości otrzymamy dużą dawkę energii, która w przypadku pieniędzy prawdziwych - będzie energią pobudzającą nas do życia. Dlatego też warto zwrócić uwagę na to, od kogo dostaliśmy pieniądze. Może nie dostrzegamy, że jest w naszym otoczeniu osoba, która pozytywnie nas nakręca. A jeśli pieniądze są fałszywe? Wówczas musimy uważać na osoby, wśród których przebywamy. Prawdopodobnie jest wśród nich osoba, która zatruwa naszą duchowość. Osoba nieszczera, lubująca się we wprowadzaniu chaosu i zamętu w życie innych osób. Ja raz na urodziny (osiemnastke) dalam 120. Na slub wypada dac wiecej. Ja bym dala 150 albo fajny prezent. dawanie 100 funtow to po prostu tutaj brak smaku - pamietaj ze to nie Polska gdzie“Dajesz dzieciakom kieszonkowe? Ile dajesz?”… i koniec tematu – do tego często ograniczają się wzajemne konsultacje rodziców. A prawda jest taka, że konsultujemy się bardzo rzadko – chociaż od tego zależy przyszłość finansowa naszych dzieci. Dawać kieszonkowe, czy nie? W jakiej wysokości? Jak często? “Płacić” za dobre zachowanie i oceny? Jak uczyć dzieci finansów? – te wszystkie tematy poruszam w tym artykule. Jeśli więc jesteś rodzicem, albo znasz jakiegoś rodzica, który ma problem z dawaniem pieniędzy swoim dzieciom, to ten artykuł jest dla Ciebie. I przy okazji, już na wstępie, dziękuję wszystkim osobom, które odpowiedziały na moją ankietę o kieszonkowym na Facebooku: Angelice, Magdzie i drugiej Magdzie, Arkowi, Robertowi, Adiemu, Małgosi, Bartkowi, Tomkowi, Agnieszce i wszystkim osobom, które napisały do mnie prywatnie. Dzięki wielkie! Zalecam zorganizowanie kawy i ciasteczka 🙂 Artykuł jest bardzo długi… Chcesz dziecku dać rybę czy wędkę? Otrzymuję od Was coraz więcej e-maili. Ale pośród wszystkich e-maili, które dotyczyły dzieci i finansów, pamiętam tylko dwa pytające wprost o kieszonkowe. Pozostałe zawierają Wasze pytania o to ile dzieci kosztują (pytają najczęściej Ci, którzy jeszcze dzieci nie mają), oraz w jaki sposób oszczędzać i inwestować pieniądze dla dzieci w celu zabezpieczenia ich dobrego startu w przyszłość. Bardzo chwalebne jest to, że zastanawiacie się nad odkładaniem 100 zł czy 200 zł miesięcznie dla swojego dziecka. Uważam, że świadczy to o Waszej dojrzałości i świadomości, i też sądzę, że warto to robić. Niemniej jednak, gdy porównuję liczbę tych pytań, do pytań typu “jak uczyć dziecko finansów?”, to dochodzę do smutnej refleksji, że często bardziej troszczymy się o to, by dać dziecku za kilkanaście lat jednorazowo 50 000 zł, niż by dać mu solidne podstawy, które pozwolą mu takie i większe pieniądze zdobyć samodzielnie. Martwimy się o to by dać dziecku rybę, zamiast dać mu wędkę. O tym jak inwestować z myślą o przyszłości naszych dzieci, także napiszę artykuł, ale dzisiaj skoncentruję się na temacie dużo ważniejszym – podsumuję moje przemyślenia dotyczące edukacji finansowej naszych pociech. A w mojej opinii edukacja ta zaczyna się właśnie gdzieś w okolicy “kieszonkowego” – terminu, który znają zarówno dorośli, jak i dzieci. Rodzice jako nauczyciele finansów Dziecko: “Kup mi konsolę” Tata: “Nie mamy na to pieniędzy” Dziecko: “No to weź z tego komputera w ścianie.” Dziecko rozumie świat tak jak go widzi. Na niewiele zda się wyjaśnianie, co powinno ono robić, jeśli widzi, że my-starsi działamy inaczej. Jeśli idziesz do sklepu “po coś do jedzenia”, a wracasz i przynosisz trzy fajne filmy na DVD i zestaw narzędzi, to dajesz “świetny” przykład dziecku, że nie ma nic złego w spełnianiu swoich zachcianek i impulsywnych zakupach. Jeśli nie tłumaczysz ile czasu musisz poświęcić na to, żeby zarobić na nowy telefon, to skąd dziecko ma wiedzieć, że zakup telefonu jest czymś, czego nie powinno się robić co kwartał? Jeśli nie wytłumaczysz, że “telefon za złotówkę” ma tak naprawdę swoją cenę ukrytą w koszcie abonamentu, który płacimy co miesiąc, to skąd Twoje dziecko ma o tym widzieć, że “telefon za złotówkę” tak naprawdę nie istnieje? Jeśli nie pokazujesz, że na spełnianie zachcianek można przeznaczyć tylko te pieniądze, które zostają nam po zapłaceniu opłat i pokryciu innych kosztów życia, oraz odłożeniu oszczędności, to dajesz wyraźny sygnał, że z kasą można robić co się chce i kiedy chce. Że pieniądze nie mają dla Ciebie znaczenia – bo przecież masz je na wyciągnięcie ręki. Nie dziw się więc potem, że Twoje dziecko zachowuje się dokładnie tak jak Ty albo jeszcze mniej rozsądnie. Kto miał niby nauczyć go innego zachowania, jeśli nie Ty? Przecież doskonale wiesz, że edukacja finansowa w szkole nie istnieje. I pewnie niejednokrotnie się nad tym zżymałeś. Nie wiem jak macie Wy, ale ja czasami łapię się na tym, że mam pretensje do Rodziców, że czegoś mi nie powiedzieli, niewystarczająco mnie uświadomili itp. I chociaż uważam, że od strony nauki o finansach wykonali kawał dobrej roboty (o czym już wspominałem w tym artykule), to jednak kluje mi się w głowie, że musiałem strasznie dużo błędów popełnić i guzów sobie ponabijać, żeby to i owo dzisiaj wiedzieć. A potem przychodzi refleksja i łapię się na tym, że więcej czasu poświęcam na pisanie bloga, niż na edukację finansową moich dzieci! Co z tego, że mam wiedzę, jeśli nie potrafię jej im przekazać? Mój apel – nie popełniajmy tego błędu. Chcę Wam pokazać, że o finansach można dzieci uczyć wszędzie i do tego wcale nie trzeba dużo mówić. Najlepszym nauczycielem jest nasze zachowanie, a dzieci uczą się przez osmozę 😉 Oczywiście to i owo trzeba im opisać słowami, a w szczególności – stworzyć jednoznaczne zasady przekazywania pieniędzy. Pieniądze to sprawa poważna, a nie jakieś tam “pieniążki”, które dostępne są dla dziecka na każde zawołanie. Im szerzej tego nauczymy, tym lepiej nasze dziecko będzie sobie radziło w swoich latach nastoletnich i później. Dlaczego mam dawać kieszonkowe? Według badań Instytutu Homo Homini przeprowadzonych w ubiegłym roku: 3/4 rodziców daje swoim dzieciom kieszonkowe 61% z nich samodzielnie podjęło decyzję o dawaniu kieszonkowego 21% twierdzi, że dają pod wpływem prośby dziecka 9% daje, bo inne dzieci też dostają 8% daje, bo sami też otrzymywali Badanie nie odpowiada niestety na pytanie dlaczego rodzice dają kieszonkowe. To co jest zastanawiające, to że ponad połowa rodziców, którzy dają kieszonkowe, przyznaje się, że robi to nieregularnie. Tu zapala mi się pierwsza “czerwona lampka”, która każe mi zastanowić się nad motywami, jakimi kierują się rodzice. Uważam, że dawanie kieszonkowego nie jest celem samym w sobie. Jest to środek do celu, jakim jest nauczenie dziecka prawidłowego obchodzenia się z pieniędzmi i umożliwienie mu zrozumienia zasad funkcjonowania pieniądza i nas jako “zdobywców pieniędzy” w obecnym świecie. Nie teoretycznie. Praktycznie! Zanim polecimy do bankomatu, warto odpowiedzieć sobie na pytanie “Dlaczego mam dawać kieszonkowe?”. Co jest moją motywacją? Czy naprawdę chcę przekazywać dziecku wiedzę finansową? A może mój plan, to dać mu trochę pieniędzy (im mniej tym lepiej), po to tylko żeby mi co chwila tyłka nie zawracało i by mieć dobrą odpowiedź “No przecież masz swoje kieszonkowe” na pytanie “Tata, kupisz mi to?”. Nie będę się pastwił. Powiem Ci, czego możesz nauczyć poprzez dawanie kieszonkowego (o ile się postarasz): Nie na wszystko nas stać od razu – trzeba umieć zaoszczędzić. Kosztowne cele wymagają długotrwałego oszczędzania i warto mieć na to plan. Jeśli oszczędzamy tylko 10% przychodów co miesiąc, to dosyć szybko uzbieramy istotne kwoty. Jeśli na coś wyda się pieniądze, to zabraknie ich na coś innego. Jeśli bierzemy pożyczkę, to zwracamy więcej niż pożyczyliśmy. Jeśli odkładamy pieniądze w mądry sposób, to otrzymujemy odsetki. Im dłużej odkładamy, tym szybciej przyrastają nam odsetki. Systematyczność daje lepsze efekty niż jednorazowe zrywy. Praca ma konkretną wartość, którą łatwo przeliczyć na pieniądze. Każdy zakup można przeliczyć na konkretną ilość godzin, jaką trzeba pracować, aby sobie na niego pozwolić (relatywna wartość). Jeśli chce się mieć większe przychody, to trzeba być kreatywnym i się o to postarać. Systematyczne przychody i umiejętne nimi gospodarowanie dają większą pewność niż jednorazowe wpływy (np. prezenty). Warto szanować tych, którzy dotrzymują swoich zobowiązań finansowych. Jeśli jednorazowo otrzymamy dużą kwotę, to warto mieć pomysł jak ją zagospodarować, szczególnie, gdy mamy nieregularne koszty. Do czego służy konto bankowe i karta debetowa. Listę można byłoby wydłużać, ale moim zdaniem to co jest powyżej w zupełności wystarcza, jako podstawa edukacji finansowej 🙂 I tego wszystkiego można stopniowo nauczyć po prostu wypłacając dziecku kieszonkowe. W dużym uproszczeniu sprowadza się to do stwierdzenia: Dając kieszonkowe mamy szansę nauczyć dzieci – w bezpiecznych warunkach – samodzielnego zarządzania pieniędzmi i odpowiedzialności za ich dziecięce finanse. Alternatywą jest stałe podejmowanie decyzji zakupowych za nasze dzieci i bycie traktowanym przez nie jak portmonetka. Sprawdź również: Jak edukować finansowo dzieci Kiedy zacząć dawać kieszonkowe? Nie musisz dawać kieszonkowego, by dziecka uczyć podstaw finansów. Nawet 4-latkowi możesz pomagać zrozumieć ten trudny temat. Jeśli idziesz do sklepu, to pokaż dziecku różne produkty. Pokaż, że podobne produkty różnią się ceną i że cena to nie tylko złotówki, ale też grosze. Daj 2 zł i jogurt i poproś by samo zapłaciło i sprawdziło czy reszta się zgadza. Przy okazji pokaż, że zabierasz paragon, po to by w domu spisać wydatek. Idziesz do bankomatu z dzieckiem, to naucz go jego obsługi. Dzieci bardzo chętnie sobie “ponaciskają”. Ale wytłumacz też, skąd biorą się te pieniądze, że to nie jest “magiczna ściana” produkująca banknoty 😉 Dzieci są różne i mają różne potrzeby, więc moment startu przyznawania kieszonkowego także jest indywidualny. Ja kieruję się następującymi zasadami: Dziecko musi umieć liczyć (ale to prawda, że kieszonkowe może mu w tym pomóc) Dziecko musi umieć powiedzieć dlaczego powinno dostawać kieszonkowe, np. odpowiedzieć na pytanie, na co chce przeznaczać pieniądze (niech poda 3 cele). Dla większości maluchów podstawowym celem są… słodycze. Jest to jak najbardziej ważny cel. Dziecko musi chcieć zawrzeć z nami umowę, że od tej pory tą konkretną rzecz, będzie kupowało ze swojego kieszonkowego i że nie będzie już możliwości zrealizowania życzenia “Mamo, daj 2 zł na loda”. Ta umowa może również obejmować listę artykułów zabronionych, których nie godzimy się finansować z kieszonkowego (ani w żaden inny sposób). I tyle. Żadnych dodatkowych wymagań. Czas na komplikowanie przyjdzie później. Czytaj także: WNOP 052: Jak uczyć dzieci finansów i nie popełniać błędów? – rozmowa z Dorotą “Supernianią” Zawadzką Ile kieszonkowego dawać i jak często? To najtrudniejsze i najważniejsze pytanie. Dziecko nie może dostawać za dużo i nie może dostawać za mało 🙂 Tu wracamy do pytania “na co dziecko chce przeznaczać kieszonkowe”. Kieszonkowe powinno być w takiej wysokości, aby dziecko mogło spełnić swoje zachcianki, ale niekoniecznie od ręki. Inaczej będzie wyglądała wysokość kieszonkowego dla dziecka, które chce z niego finansować słodycze, a inaczej jeśli dziecko lubi czytać książki i chce je sobie samodzielnie kupować. A jeśli Twoje dziecko jest zaangażowanym YouTube’erem, to być może warto wspierać jego pasję 🙂 W przypadku jednego dziecka będzie to kwota 20 zł miesięcznie, a w przypadku innego – być może 100 zł / m-c. Tutaj kluczowe znaczenie ma także częstotliwość wypłacania kieszonkowego. Większość rodziców decyduje się na cykl comiesięczny. Ja na początek zalecam cykl cotygodniowy, a dopiero w przypadku nastoletnich dzieci przechodzenie na cykl miesięczny. Dlaczego? Przede wszystkim dziecko, które nie umie jeszcze zarządzać pieniędzmi, nie wie jak “skonsumować” kieszonkowe. Musimy go tego nauczyć. Nie wie też co to systematyczność – jej też musimy dziecko nauczyć. Im więcej mamy wypłat, tym łatwiej nam obserwować i reagować na rodzące się zwyczaje finansowe dziecka. Jednocześnie dziecko szybciej zbuduje sobie nawyk oszczędzania (bo częściej otrzymuje pieniądze) i łatwiej będzie mu zarządzać pieniędzmi. Dawanie dziecku małych jednostkowo kwot (przynajmniej na początku) zredukuje także uboczny efekt, w którym zaraz po otrzymaniu “wypłaty”, uda się ono do sklepu by ją wydać. Z małą kwotą jest trudniej 😉 Jeśli Twoje dziecko deklaruje, że chce kupować książki za swoje pieniądze i uważacie, że taka książka kosztuje 30 zł i raz miesięcznie powinno sobie na nią uzbierać, to nie dawaj mu ekwiwalentu tej kwoty. Kwota kieszonkowego powinna być wyższa, aby dziecko mogło również systematycznie odkładać część pieniędzy w ramach oszczędności. Moim zdaniem kieszonkowe przy takich założeniach powinno wynosić około 50 zł / m-c (12,50 zł tygodniowo). A o tym jak uczyć dziecko gospodarowania pieniędzmi, piszę w dalszej części artykułu. Zobacz także: Jak oszczędzać dla dziecka Nadal nie wiem ile dawać! Poradź coś! Jeśli kompletnie nie wiesz od czego zacząć, to możesz przyjąć jako wyznacznik wiek dziecka – i właśnie taką kwotę przekazywać mu co tydzień. Dziecko ma 7 lat – dajesz co tydzień 7 zł (łącznie 28 zł / m-c). “Dziecko” ma 17 lat – dajesz 17 zł / tydzień lub 68 zł / m-c (już widzę bunt 17-latków czytających bloga ;-)). Będzie to nawet łatwe do wytłumaczenia… do momentu kiedy Twoje dziecko nie zapyta Cię ile Ty dostajesz co miesiąc 😉 Oczywiście w przypadku starszych dzieci, dużo więcej kosztów może wchodzić do kwoty kieszonkowego. Możemy się z dzieckiem umówić, że samo będzie finansowało kino, płyty, książki, ubranie, wyjazdy ze znajomymi. Kwota może równie dobrze wynosić 100 zł, jak i 300 zł na miesiąc, o ile tylko dziecko wcześniej udowodni nam, że już potrafi gospodarować dużymi kwotami. I zdecydowanie przy starszych dzieciach warto przejść na comiesięczny cykl rozliczeniowy – analogiczny, jak w pracy na etacie. Kiedy dawać kieszonkowe? Oprócz tego, że wyliczymy kwotę i stwierdzimy, że będziemy wypłacać kieszonkowe co tydzień, warto być też sprytnym rodzicem 🙂 Jeśli nasza pociecha ma skłonność do wydawania pieniędzy w weekendy, to może lepiej jest jej wypłacać tygodniówkę w poniedziałek. Taki prosty trik może pozytywnie wpłynąć na naukę cierpliwości i bardziej planowego podejścia do wydatków. Jeden aspekt jest tutaj bardzo ważny: terminowość wypłaty kieszonkowego. Jeśli umówiliśmy się z dzieckiem, że płacimy w każdy poniedziałek, to musimy tego pilnować! Nawet jeśli z perspektywy dziecka nie ma to większego znaczenia (a zapewniam, że dla wielu dzieci ma!), to nasz przykład jest dla dziecka wzorem zachowań i poprzez terminowe regulowanie zobowiązań, stajemy się dla dziecka jeszcze bardziej wiarygodni i godni zaufania. A nasza systematyczność przyczynia się także do tego, że dziecko z większą pewnością może planować swoje wydatki. Ono polega na naszej wypłacie – tak samo jak my polegamy na wypłacie od naszego pracodawcy 🙂 Jeśli Ty nie traktujesz tego poważnie, to uczysz je, że można nie dotrzymywać zobowiązań finansowych. Nasza konsekwencja i terminowość, daje nam również podstawy do łatwego odpowiadania na pytanie “A dałbyś mi kieszonkowe 3 dni wcześniej?”. Zasady to zasady. Jeśli dziecko wydało swoje oszczędności i “nie ma za co żyć” (żart oczywiście), to musi ponieść konsekwencje i spokojnie poczekać do wypłaty. Albo może skorzystać z pożyczki… ale o tym piszę w dalszej części artykułu. Jeśli co chwila zmieniasz zasady, na jakich dziecko może wydawać swoje kieszonkowe, to także dajesz zły przykład. Nauczysz je bowiem, że ustalone zasady można każdorazowo naginać, o ile tylko znajdzie się “dobre wytłumaczenie”. Zagrożenia związane z kieszonkowym i jak ich unikać Jak widać kieszonkowe to potężny oręż w edukacji finansowej dzieci. Ale czasami oręż ten bardzo łatwo stępić albo pomniejszyć jego znacznie, np. jeśli z naprzeciwka wyjadą czołgi 😉 Jeśli decydujemy się na dawanie kieszonkowego, to trzeba skończyć z dawaniem dzieciom pieniędzy na ich zachcianki. Na nic zda się dawanie 7 zł tygodniowo, jeśli jeden z rodziców rozpieszcza dzieci dorzucając im “dyszkę” od czasu do czasu i bez większego powodu. Wtedy uczymy dzieci, że pieniądze rosną na drzewach i łatwo po nie sięgnąć. W naszej nauce oszczędzania mocno mogą nam namieszać dziadkowie lub inni goście, jeżeli dają naszym dzieciom pieniądze zamiast prezentów. Warto tu bezpośrednio współpracować z ofiarodawcami i uświadomić ich, że źle się dzieje, jeśli wizyta dziadków kojarzy się dzieciom przede wszystkim z gratyfikacją finansową. Co innego, jeśli dziecko pieniądze zarobi. Ale tu znowu dotykam ważnego tematu: w jaki sposób można dziecku pozwolić zarabiać? Niektórzy rodzice pozwalają “dorabiać” do kieszonkowego uzależniając jego wysokość, np. od ocen w szkole, albo angażowania się w obowiązki domowe. Jedna z mam, z którą niedawno rozmawiałem, wspominała mi, że ona płaci dziecku za czytanie książek, bo chce żeby dziecko czytało. Przyznaję, że mi zajęło trochę czasu zajęcie stanowiska w tym temacie. Obecnie uważam, że uzależnianie wysokości kieszonkowego od wykonywania innych obowiązków dziecka, jest złym pomysłem. Nagradzanie dobrych ocen w szkole premiami pieniężnymi, jak również potrącanie dziecku z kieszonkowego za złe oceny, uważam za prostą drogę do wypaczenia systemu wartości młodego człowieka. UWAGA: nie jestem psychologiem i nie mam patentu na nieomylność. Dobra ocena w szkole jest nagrodą za dobrą naukę, niska ocena – karą. Wymiar emocjonalny dobrej i złej oceny, to poziom naszego poczucia satysfakcji z dobrze lub źle wykonanej “pracy”. Dodatkowe nagradzanie za nagrodę lub karanie za otrzymaną karę, coraz mniej do mnie przemawiają. Ja uważam, że dobra nauka jest obowiązkiem dziecka, tak jak obowiązkiem rodzica jest zapewnienie utrzymania rodziny. Analogiczne obiekcje mam w przypadku nagradzania za obowiązki domowe, np. zmywanie naczyń, pomoc przy obiedzie itp. Czy którykolwiek z rodziców jest za to wynagradzany? Dlaczego dziecko miałoby otrzymywać zapłatę za coś, co powinno być jego obowiązkiem i płynąć z głębi serca? Za podobny absurd uważam pieniężne nagradzanie za czytanie książek. Czy naprawdę nie potrafimy już dzieci motywować inaczej niż pieniędzmi? Zresztą badania ogólnoświatowe nie wskazują na to, by kogokolwiek udawało się skutecznie i długofalowo zmotywować stosując wyłącznie argumenty finansowe. Wbrew pozorom od pieniędzy bardziej liczą się inne elementy: uznanie, osiągnięcia, prestiż, bezpieczeństwo, możliwość rozwoju osobistego. Pieniądze są istotnym elementem, ale tylko na podstawowym poziomie (zainteresowanym polecam poczytanie o dwuczynnikowej teorii Herzberga). Czy dziecko może “dorobić”? Dobrze byłoby jednak, aby dziecko miało możliwość zarobienia w domu swoich pierwszych pieniędzy i nauczenia się, w jakiej relacji pozostają zarobki do cen ewentualnych zakupów. Dziecku można powierzyć te czynności, które nie mieszczą się w jego obowiązkach. Sztandarowym przykładem jest, np. umycie samochodu. Wynagrodzenie powinno pozostać w odpowiedniej relacji do wysokości kieszonkowego dziecka. Dopuszczalne są także negocjacje 😉 Dziecko po jakimś czasie nauczy się, że nie warto wykonywać za 2 zł pracy, za którą na myjni pobierają kilkadziesiąt razy więcej. Powinno się również nauczyć, że za usługę wysokiej jakości, może żądać wyższego wynagrodzenia. Warto także pokazać dziecku, że może zarabiać na sprzedaży niepotrzebnych rzeczy. Oczywiście lepiej jeśli to my wystawimy je na Allegro, ale dziecko powinno samodzielnie przygotować zdjęcia i treść ogłoszeń. Mało rzeczy cieszy tak, jak pierwsze pieniądze zarobione poza domem. Wara od pieniędzy dziecka! Jedna rzecz, z którą należy się moim zdaniem pogodzić: zapomnij o tym, że będziesz decydować na co Twoje dziecko wydaje pieniądze. To są dziecka pieniądze, a nie Twoje. Samo nimi gospodaruje i samo podejmuje własne decyzję ucząc się na błędach. Nie piszę oczywiście o jakichś skrajnych przypadkach typu finansowanie używek z kieszonkowego (tu powinny działać inne zasady obowiązujące całą rodzinę), ale o takich, w których nie podoba Ci się to, że dziecko przeznaczyło swoje pieniądze na grę zamiast na książkę. O kupowaniu „nieodpowiednich” rzeczy, piszę także poniżej w części poświęconej podwyżce kieszonkowego. Dobrze pasuje tu poniższy komentarz Magdy z Facebooka: „…Czy nasz pracodawca sprawdza co kupiliśmy za pieniądze, które od niego otrzymaliśmy?” Powiesz, że to nie to samo? Masz rację. Ale wróć do punktu “Dlaczego mam dawać kieszonkowe?”. Chcesz przecież nauczyć dziecko funkcjonowania w świecie i odpowiedzialności za własne decyzje – także te finansowe. Nie ma nic złego w spełnieniu zachcianek, o ile tylko dziecko je zaplanuje. Ty martw się o to, jak samemu nie przepuszczać pieniędzy 🙂 Jak uczyć dzieci finansów? – podstawy Najprostszy sposób nauki dzieci o finansach, to świecenie przykładem na każdym kroku. “Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał” sprawdza się tutaj, jak nigdzie indziej. Samo przestawanie z osobami odpowiedzialnymi finansowo i podpatrywanie, w jaki sposób one działają, daje nam gigantyczną szkołę. Ale oczywiście osoby te muszą być zainteresowane dzieleniem się swoją wiedzą. Jeśli chcesz dawać dziecku kieszonkowe, to musisz wyjaśnić mu na co może je przeznaczyć i jak nim dysponować. Określenie zasad jest absolutnie kluczowe. Zasady stanowią kompas dla naszego dziecka. Przez analogię: jeśli podpisujemy umowę o pracę, to wiemy na co się godzimy, wiemy co jest w zakresie naszych obowiązków, a za co będziemy dostawać dodatkowe wynagrodzenie. Takie zasady powinny istnieć w uproszczonej formie także dla kieszonkowego. Dobrą nauką może być tutaj wspólne tworzenie przez mamę i tatę budżetu domowego. Dziecko może się przyglądać, w jaki sposób planujemy przychody, wydatki, spłatę zobowiązań, wysokość oszczędności oraz ile z tego zostaje nam “pieniędzy na rozrywkę”. O tym, jak stworzyć krok po kroku prosty budżet domowy będę pisał w artykule w przyszłym tygodniu (30 września) 🙂 Moim zdaniem, już od pierwszego kieszonkowego, warto kodować dziecku podstawowe zasady zarządzania przychodami. Przygotuj dla dziecka cztery słoiki lub inne pojemniki (przezroczyste!), naklej na nich kartki i odpowiednio je opisz. Poniżej moje propozycje co powinno znaleźć się na etykietkach: Oszczędności Dobroczynność – jeśli nie chcesz uczyć tego dziecka, może usunąć ten słoik. Konkretny cel, np. nowy rower, komputer, konsola etc. Dokładnie tak nazwij ten słoik. Relaks / Do wydania Wytłumacz dziecku, że po otrzymaniu każdego kieszonkowego, do każdego ze słoików powinna trafić konkretna kwota. Oszczędności długoterminowe warto od razu ustalić na 10% kwoty kieszonkowego. Dobroczynność może być dobrowolna. Pozwól dziecku zdecydować, ale edukuj je, że jeśli Tobie się powodzi, to warto wspierać innych, którzy znajdują się w gorszej sytuacji. Można tu także przyjąć zasadę, że jeśli dziecko otrzyma jakiś niespodziewany prezent gotówkowy, to jego część powinna przeznaczyć dla innych. Tempo zbierania na dowolny cel, powinno być uzgodnione z dzieckiem. Możesz nawet zastosować zachęty finansowe. Przykładowo: jeśli dziecko zbiera na zestaw klocków LEGO kosztujący 160 zł, to możesz umówić się z nim, że sfinansujesz 50% ceny o ile pozostałą kwotę (80 zł) dziecko zbierze w ciągu 8 tygodni. Pozwól dziecku policzyć ile musi odkładać tygodniowo żeby ten cel osiągnąć. Pozwól mu nawet napisać ta kwotę na słoiku, żeby nie zapomniało ile wrzucić za każdym razem, gdy otrzymuje kieszonkowe. Możesz nawet pomóc mu zrobić “kalendarz wpłat” i napisać datę, do której musi skompletować całą kwotę, by dostać od Ciebie bonus. A do ostatniego słoika trafia reszta kieszonkowego. I to są te pieniądze, które dziecko może wykorzystywać na codzień. Uwierz, że dziecko szybko nauczy się systematyczności 🙂 Podwyżka kieszonkowego Napisałem wcześniej, że przy ustalaniu wysokości kieszonkowego, można się posłużyć wiekiem dziecka. Naturalne staje się pytanie kiedy i o ile “indeksować” kwotę kieszonkowego. Trzymając się powyższej zasady można byłoby to robić w dniu urodzin dziecka. Innymi dobrymi terminami wydaje się 1 stycznia każdego roku lub 1 września – jako początek nowego roku szkolnego. Ale zanim sięgniesz do portfela po większą kwotę, odpowiedz sobie na jedno pytanie – czy Ty dostajesz automatycznie podwyżkę w pracy? Zakładam, że nie pracujesz w “budżetówce” i jeśli chcesz podwyżkę, to musisz się o nią postarać: porozmawiać z szefem, udowodnić, że warto Ci płacić więcej, być może nawet postawić sprawę na ostrzu noża. Tak czy siak zdobycie podwyżki wiąże się z wyjściem ze swojej strefy komfortu i niemałym wysiłkiem 🙂 Dlaczego więc mielibyśmy uczyć nasze dzieci, że podwyżka kieszonkowego to coś automatycznego? Warto właśnie tą okazję wykorzystać do tego, żeby nauczyć dziecko, że dodatkowe pieniądze nie przychodzą łatwo i wymagają co najmniej dobrego uzasadnienia. Jak to zrobić w praktyce? Można poprosić dziecko, aby na podstawie dotychczasowych doświadczeń, spisało ponownie listę rzeczy, które chciałoby finansować z kieszonkowego. Być może dziecko samo do Ciebie przyjdzie w ciągu roku z pretensjami, że kieszonkowe nie wystarcza jemu na fajne ciuchy, a musi mieć fajne ciuchy 😉 Poproś by oszacowało ile pieniędzy potrzebuje rocznie na te ciuchy, umów się, że w takim razie Ty już nie będziesz kupować bluzek i spodni, ale podwyższasz miesięczne kieszonkowe o 1/12 obliczonej kwoty rocznych wydatków. Ale umowa to umowa: jeśli dziecko zobowiązało się samo sobie kupować konkretne elementy garderoby, to nie Ty już nie powinieneś mu ich już finansować. Jeśli płacze, że brakuje mu pieniędzy, to niech zaoszczędzi na innych swoich wydatkach. Musi wiedzieć, że branie na siebie coraz większych zobowiązań finansowych, powoduje, że zbilansowanie budżetu staje się coraz trudniejsze – o ile tylko za szybko przepuszczamy pieniądze. Oczywiście możesz mu pomóc stworzyć plan naprawczy 🙂 Będziesz mieć kolejną okazję, by nauczyć, że z przejściowymi problemami finansowymi trzeba się mierzyć, a nie rozkładać bezradnie ręce. I jeszcze jeden punkt jest tu ważny: sformułowanie “umowa to umowa” działa w obie strony. Nic Ci do tego JAKĄ bluzkę czy spodnie kupiło sobie dziecko, o ile tylko sfinansowało je z własnych pieniędzy. Oczywiście możesz tłumaczyć córce dlaczego uważasz zbyt duży dekolt za nieodpowiedni i nawet możesz zakazać chodzenia w takiej bluzce, ale nie podejmuj na tej podstawie decyzji, np. o ucięciu kieszonkowego. Jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Jeśli dziecko kupiło sobie nieodpowiednią bluzkę, w której nie pozwalasz jej chodzić, to nauczy się, że albo należy ją zwrócić, albo przeboleć, że rok czy dwa poleży w szafie w oczekiwaniu na liberalizację praw rodzicielskich 🙂 Każda decyzja dziecka ma swój wymiar finansowy. Może się też zdarzyć, że dziecko wnioskujące o podwyżkę, przedstawiło Ci “biznes plan”, który nie jest dla Ciebie przekonujący. Porozmawiaj z nim o tym, wytłumacz mu jakie masz wątpliwości i dlaczego nie widzisz podstaw do podwyżki. Zapewnij, że temat jest otwarty, ale musi przyjść z kolejną, sensowniejszą propozycją. Jeśli tego nie zrobi – zostajecie na poziomie kieszonkowego, które było wypłacane dotychczas. Uważasz, że to zbyt poważne traktowanie dziecka? Proponuję Ci więcej zaufania – w szczególności do Twojego dziecka. Nawet nie spodziewasz się jak kreatywne i pomysłowe mogą być maluchy, o ile tylko damy im na to szansę, umiejętnie poprowadzimy i nie będziemy próbowali wyręczać bądź narzucać własnych przekonań. Nauka o kredytach i odsetkach Im dziecko starsze, tym bardziej jest świadome do czego można używać pieniędzy. Może się zdarzyć, że upragniony przez dziecko produkt, dostępny będzie w ograniczonej promocji cenowej. Zamiast 200 zł może za niego zapłacić 160 zł. Ale co ma zrobić jeśli w “kasie” ma tylko 100 zł? I Ty i dziecko uważacie, że to okazja. No cóż… dla Ciebie jest to dobry sposób, by pokazać dziecku, na czym polegają pożyczki i że z dostępem do takiej szybkiej gotówki wiążą się też niestety koszty. Usiądź i policz z dzieckiem, ile będzie je kosztowała taka pożyczka. Proponuję Ci, abyś nie był specjalnie litościwy – 2% miesięcznie pomoże dziecku zrozumieć, na czym zarabiają banki, a jednocześnie będzie na tyle dotkliwe, że dziecko odczuje je w swoich finansach. Spiszcie proste zasady pożyczki: na jaką kwotę, jakie oprocentowanie, w ilu ratach ma być zwrócona, jaka kara grozi za jej nieterminową spłatę. Niech dziecko samo wykombinuje czy mu się opłaca pożyczyć te pieniądze czy nie. Jeśli będzie potrzebowało pomocy – to pomóż w obliczeniach. Analogicznie, po zapełnieniu przez dziecko słoika “Oszczędności”, można spróbować założyć dla dziecka konto w banku, które pomoże zarabiać na odsetkach. Konta dla najmłodszych są całkiem dobrze oprocentowane, jak na obecne warunki. Z ciekawych produktów bankowych warto się przyjrzeć kontu PKO Junior, kontu Click w Toyota Bank oraz kontu Junior w Meritum Banku. Jeśli nie chcesz zakładać jeszcze konta dla dziecka, to możesz sam pobawić się w bank, proponując dziecku dorzucanie do słoika “Oszczędności” ekwiwalentu 1% zgromadzonej tam kwoty co miesiąc 🙂 Trzy słowa dla sceptyków Jeśli dotarłeś w lekturze tego artykułu aż tutaj, to gratuluję 🙂 Jeśli jesteś sceptycznie nastawiony do zasadności wypłaty kieszonkowego, to pewnie wyciągniesz zaraz “armaty” w stylu “to strasznie dużo zachodu”, “promujesz takie materialistyczne podejście do finansów dzieci”, “moje dzieci nie muszą sobie niczego odmawiać, bo stać mnie na zapewnienie im tego co potrzebują” itd. Masz prawo do swojej opinii i jak najbardziej możemy podyskutować w kulturalny sposób w komentarzach. Ale zadaj sobie jedno pytanie: w jaki sposób chcesz nauczyć dziecko realiów otaczającego nas świata? Czy uważasz, że ktoś Cię wyręczy lub, że chowanie dziecka pod kloszem ułatwi mu start w dorosłe życie? Kiedy będziesz je uczyć – teraz, gdy jeszcze jesteś dla niego absolutnym autorytetem, czy jak już będzie miało wybujałe własne ego i nie będzie chciało słuchać starego ramola? Wszystkim rozsądnym rodzicom zainteresowanym tematem edukacji finansowej swoich dzieci, polecam bardzo ciekawą angielskojęzyczną książkę, która niedawno wpadła mi w ręce – “Money-Smart Kid$ – Teach Your Children Financial Confidence and Control” napisaną przez Gail Vax-Oxlyde. Niestety nie widzę jej na Amazonie i nie wiem, gdzie można ją w łatwy sposób zakupić. Podsumowanie Wyszedł mi znowu ogromny artykuł, który powinienem podzielić na kilka odcinków. Pomimo tego, że poświęciłem na jego napisanie wiele godzin, to absolutnie nie czuję bym wyczerpał temat. Jeśli uznacie, że warto go rozwinąć, to możemy zrobić “dogrywkę” w formie kolejnego artykułu 🙂 Może udałoby się pociągnąć kompletnie inny aspekt, ale związany z kieszonkowym, czyli jak rozmawiać z dziećmi o pieniądzach. Tu wskazana byłaby moja konsultacja z psychologiem – bo wcale nie jestem przekonany, czy moje doświadczenia są wystarczające. Przydałoby się również omówienie „trudnych przypadków”, gdy dziecko w ogóle nie chce wydawać pieniędzy wypłaconych w ramach kieszonkowego. Ja powiem tylko, że w takich przypadkach jestem za całkowitym zawieszeniem wypłat kieszonkowego. Przecież chcemy nauczyć dziecka zarządzania pieniędzmi w praktyce, a nie trzymania ich non-stop w słoikach 🙂 A Ty co myślisz na temat kieszonkowego? Jakie inne podpowiedzi i porady mógłbyś dać innym rodzicom? A może masz jakieś pytania lub w czymś się ze mną nie zgadzasz? Zachęcam do dyskusji w komentarzach. I tradycyjnie bardzo Cię proszę o podzielenie się tym artykułem z Twoimi znajomymi. Pomożesz w ten sposób i swoim znajomym i mi – w zakresie popularyzacji bloga 🙂
Ks. D. Glibowski: Nigdy dawanie pieniędzy nie jest dobrym pomysłem, dlatego że jeżeli dajemy pieniądze osobie uzależnionej, to one zawsze są przeznaczane na alkohol lub papierosy. Ważną rzeczą jest też, żeby nie robić im dużych zakupów, ponieważ produkty mogą trafić do takich miejsc, gdzie można je wymienić na taniPosted by: | on sierpień 28, 2019 Dawanie z radością…… Dawanie z radością…… 2019 Mam właśnie okrągłe urodziny, teraz 29 sierpnia , a od jakiegoś czasu noszę się z zamiarem zakupem telefonu. Fakt stary jeszcze super działa, nawet nie przegrzewa się, działa w pyle , ale zdjęcia robi słabe. Poszło marzenie kupna sobie może jednego z huawei serii P, najlepiej 30. Jednak jego cena mnie troszkę blokuje, tym bardziej, że mam dobry telefon. Zadałam pytanie do wszechświata, Boga, Nadświadomości, Wyższego Ja i we śnie przyszła odpowiedź, a może krok w tym kierunku. Krok w kierunku obfitości….. Moja rozmowa: Ja i Bóg (niezależnie jak go nazwiecie) Ja: – jak otworzyć się na obfitość, a przy okazji kupić telefon jaki mi się podoba… Bóg: – napisz o tym na facebooku, blogu – że masz urodziny i daj konto do wpłaty. Zamiast kwiatka, czy czekolady – mogą Ci wpłacić pieniądze na konto. Ja: – ale co oni pomyślą – że nie mam pieniędzy, że żebrzę – poczułam niesamowity lęk. Bóg: – no właśnie – boisz się powiedzieć co do Ciebie przychodzi z góry , w czasie snu… Ja: – tak bardzo… szczególnie gdy to dotyczy pieniędzy. Bóg: – no i widzisz, ten lęk blokuje Twoją obfitość, bo boisz się nawet pomyśleć co inni powiedzą, pomyślą… Ja: – to że pomyślą – że coś od nich chcę… Bóg: – a czy chcesz ? Ja: – no nie, tylko piszę, że mogą wpłacić – czyli nic nie muszą… Bóg: – mogą Cię za to po obgadywać – hiiii….. Ja: – tak – tego boję się najbardziej , aż mnie to paraliżuje… Bóg: – no widzisz, jak masz zablokowaną energię obfitości, to boisz się nią bawić, cieszyć. Gdy dostajesz przekaz który nie dotyczy innych ludzi, czy mówi o kierunku Twojej podróży – błyskawicznie to realizujesz, a tutuj ? Ja: – przysłowiowo sram w majtki…. Bóg; – no widzisz ile lęku. A przecież materia to energia – tylko trochę gęstsza. Więc jak boisz się napisać o tym co ja Ci mówię na ten temat, to wiesz, że w tym temacie nie popłyniesz…. Ja: – tak – podróż mnie tego nauczyła, im bardziej się słucham – tym podróż jest fantastyczniejsza, rozwijająca, nawet na jakieś wydarzenia przychodzę o określonej godzinie – jakbym wiedziała kiedy się zaczynają…. Bóg: – no właśnie, a czemu nie chcesz tego odnośnie obfitości również w materii ? Ja: – Chcę i to bardzo… Bóg; – to zaufaj i rób, a nie przejmuj się bełkotem innych. Ludzie zawsze lubią mieć zdanie na kogoś temat i wcale ich nie interesuje gdzie prawda… Ja: – no dobra – napiszę o tym, napiszę całą naszą rozmowę… Bóg: – zrób to, bo to Ci pozwoli wyjść ze schematów biedy w której tkwisz. Bo kto boi bawić się materią jest biedny. Ja: – we wszystkich religiach materia, pieniądze były czymś złym… Bóg: – Dziecinko przywiązanie do nich, a nie materia. Wiadomo jak nic nie masz to do niczego nie jesteś przywiązana, gdy coś masz – zaczynasz się przywiązywać, a Twoim zadaniem jest widzieć te przywiązania i nad nimi pracować! Ja: – tak rozumiem. Bóg: – tak, Ty masz przywiązanie do tego, że materię należy trzymać i wstydzić się, że się miało i nie trzymało – czy pomnażało, a odpuściło . A ludzie źle o takich mówią… Ja: – Genialny jak zawsze jesteś! Bóg: – bo będę mieć egojazdę – hiiii…. Ale zauważ, że energia jest w przepływie, ruchu, a gdy staje – robi się stagnacja. Stagnacja powoduje depresję, a w konsekwencji niechęć do życia. I to się dzieje przy przywiązaniu do materii, przy przywiązaniu do wzorców biznesu, do wzorców pozyskiwania energii, przy każdym przywiązaniu… Im silniejsze ono jest – tym więcej stagnacji. Ja: – odpuszczę lęk przed ludźmi, gdy zacznę otwarcie mówić o materii i wciągać ich w zabawę nią… Bóg: – już dużo uwolniłaś lęków do przywiązań – podróżując i wydając na to pieniądze. Dziel się z ludźmi nowym postrzeganiem, wyjścia poza schematy. Bądź tu i teraz w przepływie i manifestuj to. Spisuj rozmowy ze mną. Tyle gadamy, a Ty chowasz to tylko do siebie…… Ja: – super – to nasza pierwsza spisana rozmowa. Bóg: – Aaaa… i powiedź jeszcze, że jak ktoś przelewa Ci pieniądze na konto, niech robi to z radością, niech przeleje tyle – aby nic nie pożałował… Ja: – cudnie , taka materia daje siłę. Bóg: – materia to zmaterializowana energia, czy chcesz od innych litości, żalu ? Ja: – pewnie , że nie! Ojjjj….. materia to duży temat . Bóg: – Będziemy o tym rozmawiać , teraz to pisz i udostępnij 5 razy… W różnej formie. Ja: – Coooooooooooooooooooo??????? Bóg: – a chciałaś to pewnie w najmniejszej oglądalności włożyć i zapomnieć… J- : ………………………………………… Bóg: – tak chciałaś. Obserwuj siebie i baw się energią spotkania z drugim człowiekiem. Ja: – ok. Kochani moi rozmowa przekazuje całą kwintesencje tematu, jak ktoś ma ochotę podzielić się z radością częścią swojej materii – tak po prostu dla wspólnej radości i świętowania moich urodzin: Moje konto: 32 1090 2776 0000 0001 3178 6833 Mój paypal: brygida111@ Jeżeli nie masz ochoty nic z radością mi dać, nie przejmuj się. Zapraszam Cię do wspólnego świętowania tutaj w Mongolii, tam gdzie zaprowadzi Bóg (Wszechświat, Duchy, Wyższe Ja, Nadświadomość ….. niezależnie jak to nazwiecie). A jak masz chęć pracować ze swoją obfitością, zacznij przyglądać się sobie i rozkminiać dlaczego nie możesz cieszyć się dawaniem, a i przyjmowaniem Czy dajesz wtedy gdy czujesz się lepszy , bo Ty masz , a ktoś nie ma? A przyjmujesz z poczuciem ubóstwa, litości innych To taki mój prezent dla Was z radością…. Otwieram się na obfitość w materii i mam odwagę zobaczyć co ją ogranicza.
urodziny. Rodzaj gadżetu. stojak na alkohol. 74, 99 zł. zapłać później z. sprawdź. 84,98 zł z dostawą. Produkt: KARAFKA prezent na URODZINY 18-99 imieniny faceta. kup do 13:00 - dostawa jutro.Czym są prezenty? Według słowników „ to coś, co się komuś darowuje, zwykle z jakiejś okazji”. Dajemy prezenty z jakiegoś powodu, na przykład prezenty świąteczne lub urodzinowe. Ale obdarowywać innych możemy także bez okazji, po to, aby wzmacniać nasze relacje i więzi społeczne. Dawanie prezentów ma także dobry wpływ na nas samych. Bo tradycja dawania prezentów nie tylko w Polsce, ale i na świcie jest tak stara jak historia człowieka. A psycholodzy od wieków pochylają się też nad tym dlaczego lubimy dawać prezenty i dlaczego jest to ważne dla naszej natury? Budujemy i wzmacniamy relacje Często wręczamy prezenty, aby zbliżyć się do kogoś lub nawiązać z kimś kontakt. Dawanie prezentu osobie, na której nam zależy, to szansa, aby wyrazić swoje uczucia czy okazać uznanie. Niektórzy socjologowie uważają, że w rzeczywistości, dajemy prezenty tylko osobom, z którymi chcemy utrzymywać więzi, bo świadczy to o naszym zaangażowaniu w łączącą relację. Okazujemy miłość i oddanie Podobno dawanie prezentów to forma języka miłości, a nie każdy z nas potrafi zgrabnie ubrać uczucia w słowa. Właśnie wtedy z pomocą przychodzą prezenty. Przemyślany i dobrze wybrany upominek może wywołać ten sam efekt co tysiące pięknych słów. W romantyczny sposób można pokazać komuś jak bardzo go doceniamy. Zachęcamy innych do dawania Słyszałeś może czym jest reguła wzajemności? Dawanie prezentów wywołuje chęć odwdzięczenia się i reakcję zwrotną. Nawet nieznajomi odczuwają szczodrość i empatię, chcąc przy tym odwzajemnić te dobre uczucia. Poza tym światu przydałoby się trochę więcej radości i spontanicznych aktów dobroci! Możemy komuś pomóc Często prezenty wręczamy nie oczekując nic w zamian. Na przykład dajemy bezinteresowne prezenty małym dzieciom, które nie mają możliwości odwzajemnienia się, albo bierzemy udział w akcjach pomocy społecznej. Dawanie prezentów, aby pomóc innym, może obejmować darowiznę pieniędzy lub wolontariat na cele charytatywne. Zwykle w okresie świąt odzywa się w nas silne poczucie altruizmu, wtedy też chętniej wspomagamy osoby potrzebujące robiąc paczki świąteczne. W zamian otrzymujemy uznanie i miłość, a to jedne z największych motywatorów do altruistycznego dawania prezentów. Aby poczuć się lepszym człowiekiem Dawanie prezentów sprawia, że czujemy się lepiej. Wywołując na czyjejś twarzy uśmiech i szczęście uX23.